brak komentarzy
Czy wiecie, czym jest Zeszyt Ćwiczeń? To prawdziwa kwintesencja szkoły. Taka ładna, kolorowa książka do wypełniania bezwartościowymi informacjami z równie ładnego, kolorowego podręcznika, którą po wypełnieniu oddaje się nauczycielowi, a ten sprawdza, czy ładnie i kolorowo to zrobiliśmy. Gdy pokażemy te „pomoce naukowe” naszym dziadkom, ci rozpływają się w zachwytach nad nowoczesną edukacją, bo sami mieli nudne książki wypełnione tekstem i zeszyty do kaligrafii. A tak naprawdę, filozofia szkoły nie uległa poprawie (zaś jej masowość ─ zarówno uczniów, jak i nauczycieli ─ spowodowała spadek jakości).
brak komentarzy
Prawie tydzień temu, w niedzielę 19 stycznia 2012, słuchałem wykładu pana Andrzeja Zybertowicza o tym, co mają uczynić tak zwane „środowiska niepodległościowe”, by zdobyć władzę. Było to bardzo dobre, świetnie przemyślane show, co nie stanowiło chyba reguły na konferencji „Pytania o naszą niepodległość” organizowanej przez lokalny PiS. Sam prelegent wydaje mi się jednym z nielicznych w swojej dziedzinie, dla których nauki społeczne to coś więcej niż pisanie długich esejów (mogę się mylić).
brak komentarzy
Kiedyś, dość już dawno, czytałem komiks o wujku Kaczora Donalda, który zgromadził w swoim skarbcu cały bilon (całkiem cały). Jako sknera nie wydawał tych pieniędzy, tylko w nich pływał, a reszta mieszkańców cierpiała biedę. Zaradny burmistrz postanowił rozwiązać problem tak, by najbogatszy obywatel nie był pokrzywdzony. Wydrukował zatem ogromny banknot opiewający na sumę całych środków w skarbcu. Wręczył go bogaczowi, a ciężarówki wywiozły tymczasem pieniądze, które natychmiast znalazły się w obiegu.
brak komentarzy
Przymierzałem się już wczoraj do pisania. Miało być o gazie i o tym, że rządzą nami ruscy agenci lub… no głupki po prostu! Mianowicie premier opowiadał na konferencji prasowej, iż długoterminowa umowa z Rosją ma zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne. Wątpię oczywiście, żeby sam w to wierzył - jest jasne, że niezależnie od wszystkich umów Rosja nie zawaha się zakręcić nam kurka, kiedy będzie trzeba, tak jak nie obawiała się zakręcić kilka lat temu Ukrainie.
brak komentarzy
W związku z ustawowym sezonem ogórkowym zwanym ciszą wyborczą zrelacjonuję tutaj wycieczkę rowerową, którą odbyłem z dwoma kolegami między 17. a 24. czerwca 2010 roku. Jak zwykle zaczęło się od głupawego rzucenia pomysłu „A może by zrobić rajd po wschodniej Polsce? Tak, od Przemyśla do Wilna!”. Jako że dla nas - mieszkańców Wrocławia - tereny te są w zasadzie nieznane, a słyną z urokliwości, postanowiliśmy wykorzystać trochę z wydłużonych, pomaturalnych wakacji, na zrealizowanie go przynajmniej w części.