Źle się dzieje...
Szkoła uczy. Taka jest jej rola, ale czasem uczy nie tylko podręcznikowej wiedzy, a także pięknie obrazuje mechanizmy rządzące społeczeństwem. Dla mnie cudownie przerysowaną postacią jest wiecznie poirytowana sprzątaczka, która regularnie utrudnia mi życie odmawiając wydania klucza do parkingu rowerowego bez okazania dokumentu (wyciąganie legitymacji z plecaka jest dość uciążliwe). Myślałem, że kobieta ta znęca się jedynie nad młodzieżą, toteż zdumiało mnie gdy ostatnio zaczęła wrzeszczeć na nauczycielkę prowadzącą kółko teatralne. Nie chcę jednak pisać o sprzątaczce. Pełni ona równie ważną rolę w naszej szkole, co szczególnie uciążliwy pijaczek na osiedlu. Zastanowiły mnie po prostu słowa wykrzyczane przez tę panią w połączeniu z sytuacją, w jakiej się aktualnie znajdowaliśmy.
Było to na dzień przed naszym wiekopomnym występem i musieliśmy zostawić w szkole na noc sprzęt. Gdy spytaliśmy się elektryka opiekującego się również aulą (w której mieliśmy grać) o jakąś niedużą klitkę, zostaliśmy odesłani do “Pana Kierownika”, który osobiście musiał podjąć decyzję o schowaniu kilku piecyków i perkusji. Oczywiście nie stawiał on większych przeszkód, choć musiał podjąć niepotrzebny wysiłek zrozumienia naszego problemu.
Gdy już wnieśliśmy sprzęt do Auli okazało się, że jest tam pani Fiećko (ta od teatru). Dla nieszczęsnej sprzątaczki było to nie do zniesienia, gdyż pomieszczenie już od dziesięciu minut miało być puste. Nakrzyczała więc na biedną reżyserkę (która nie pozostała jej dłużna). Poczuła się też w obowiązku wykonać natychmiastowy telefon do “Pana Kierownika”, by poinformować go o niesubordynacji prowadzącej teatr nauczycielki.
Jakkolwiek było bardzo zabawnie popatrzeć na dwie wrzeszczące na siebie kobiety (a może nawet baby), to naszła mnie wtedy pewna smutna refleksja na temat biurokracji. Jeśli nawet w szkole ludzie są sobie nieżyczliwi, a z każdą błahostką zwraca się do najwyższych władz, które mają pewnie dużo na głowie, to społeczeństwo nie może funkcjonować normalnie. Oprócz wspomnianej już nieżyczliwości widzimy też strach przed podjęciem najprostszej i najbardziej oczywistej decyzji, przepracowanie sądów, które w wyniku nawału spraw przestają być kompetentne. (O przejawach braku kompetencji “Pana Kierownika” jeszcze kiedyś napiszę). Kiedy widziałem rolę, jaką pełnił ten kierownik, było dla mnie oczywiste, że na dużą skalę wygląda to podobnie. Nie ma się co dziwić, że na różnych urzędników naciska się. Oni często nawet mogą nie wiedzieć, na jaki temat podejmują w tym momencie decyzję. Albo mogą zbyt dobrze poczuć się z tak ogromną władzą, jaką powierza im społeczeństwo, a jaką można wykorzystać do niecnych celów. Poprawnie zbudowany system kompetencji powinien wykluczać istnienie takich “Panów Kierowników”. Niech każdy podejmuje decyzje na swoim poziomie kompetencji. Z głową. I z sercem.