Halucynacje muszą być - zbiorowa iluzja
Premier Tusk w ramach oszczędności poleciał do USA rejsowym samolotem. Faktycznie koszty tego lotu były wymiernie mniejsze, niż podróży rządowym Tupolewem. Niestety ktoś zadzwonił do dzielnych „borowików”, z informacją o rzekomej bombie na pokładzie samolotu. W związku z tym – fałszywym, ale nieuniknionym, gdyż było pewne, że ktoś nie będzie mógł sobie takiego dowcipu odmówić – alarmem pozostali pasażerowie lotu nad Atlantykiem zostali na kilka godzin zatrzymani na lotnisku. W ten sposób niewątpliwa oszczędność naszego zapobiegliwego rządu została okupiona niewygodą kilkuset podróżujących. A przecież można było wyczarterować za niewielkie pieniądze jakiś samolocik zapewniając premierowi większą swobodę, mniej go ośmieszając w świecie (mało jest państw, których przedstawiciele nie mają do dyspozycji rządowych samolotów – pierwszy przychodzi mi do głowy Timor Wschodni), oraz nie utrudniając życia zwykłym niewinnym obywatelom. Tylko że lot samolotem rejsowym jest niezwykle chwytliwy medialnie, a to się liczy przede wszystkim.
To niejedyny przykład zakłamania w polskim życiu społecznym. Ostatnio moim ulubionym jest policjant siedzący w samochodzie (niebieskim Fordzie Mondeo) koło świateł przy moście Grunwaldzkim i wlepiający dwustuzłotowe mandaty przechodzącym przez wiecznie czerwone światła studentom matematyki, informatyki, a może nawet dziennikarstwa. Bardzo przypomina to absurdalnie niskie i niewidoczne ograniczenia prędkości stawiane tylko po to, by za pierwszym krzakiem policjant mógł pobierać haracz za przekroczenie ich. W ten sposób prawo przestaje służyć obywatelowi i jego bezpieczeństwu, a zaczyna istnieć tylko po to, by je łamać. Czy rację mają więc wypowiadający się w gazetach socjologowie, mówiący o naszej narodowej mentalności, każącej nam przestrzegać to prawo, które nam odpowiada, jako o spuściźnie PRL-u? A może reliktem komuny są ci, którzy nas do takich postaw zmuszają?
Oczywiście przykładów naszego zbiorowego zakłamania możemy przytaczać dużo więcej. Zaczynając od tych, którzy „nie lubią windowsa, ale…”, poprzez będących za recyklingiem „z tym, że…”, aż po (jakże inaczej) moich kolegów, uczęszczających na lekcję religii „chodź, pogramy w brydża”. Możemy, tylko co to da? Sam biorę udział w wielu przypadkach tej iluzji. Stoję w czymś, co udaje kolejkę pod bufetem w naszej szkole, uczestniczę w lekcjach chemii, jeżdżę na rowerze do szkoły, by udowodnić sobie, że prowadzę zdrowy tryb życia…
Może zostanę kiedyś policjantem i będę wlepiał mandaty śpieszącym się studentom. A może będę premierem?