Agenci, czy idioci?
Przymierzałem się już wczoraj do pisania. Miało być o gazie i o tym, że rządzą nami ruscy agenci lub… no głupki po prostu! Mianowicie premier opowiadał na konferencji prasowej, iż długoterminowa umowa z Rosją ma zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne. Wątpię oczywiście, żeby sam w to wierzył - jest jasne, że niezależnie od wszystkich umów Rosja nie zawaha się zakręcić nam kurka, kiedy będzie trzeba, tak jak nie obawiała się zakręcić kilka lat temu Ukrainie. Miało być też wczoraj o tym, że wiele osób jest istotnie przekonanych, iż jakość prowadzonej polityki zagranicznej można wyrazić funkcją częstotliwości poklepywań po plecach. Taki na przykład Staś napisał: (17 maja 2010, 23:54:12)
poza tym gazociąg gazociągiem, weż np stosunki polsko rosyjskie, ktore moim zdaniem sie poprawiają, i to nie tylko przez ten smolensk ale generalnie tusk ma chyba lepsze stosunki z ruskimi niz kaczki mialy
No więc chciałem o tym wczoraj pisać i zacząłem nawet zbierać jakieś dane (Eurostatu) o tym, ile kosztuje gaz w Polsce i dlaczego tylko w Szwecji płaci się więcej, ale jednocześnie cena jest w Niemczech większa niż u nas (tutaj mogę jedynie polecić pdf-a).
A więc o gazie słów kilka
Tym, którzy grzeją w domu węglem, wielkim sercem, miłością i ciepłem domowego ogniska lub innymi sposobami i wydaje im się, że problem gazu ziemnego ich nie dotyczy chciałbym na wstępie powiedzieć, że to niestety jest nie do przeskoczenia. Surowiec ten jest bowiem wykorzystywany dość intensywnie w przemyśle. Nie są też rozwiązaniem problemu nasze zasoby. O ile powinno wystarczyć z polskiego wydobycia, do użytku odbiorców indywidualnych, to znów - przemysł potrzebuje w tym momencie dużo gazu z Rosji. Mit drugi (pierwszy to rzekome bezpieczeństwo wynikające z długoterminowej umowy), powtarzany przez premiera na konferencjach prasowych mówi, że umowa gazowa jest sprawą prywatnych firm: PGNiG i Gaspromu. Nie mamy chyba wątpliwości, że zasoby naturalne są rosyjskim narzędziem prowadzenia polityki zagranicznej i jeśli my decydujemy się nie kontrolować naszych rurociągów, które te rosyjskie zasoby dostarczają do Europy, to jest to przejaw głupoty, bądź jawnego reprezentowania przez władzę nie naszych interesów? Zastanówmy się teraz, kiedy ten kurek z gazem zostanie zakręcony i dlaczego jeszcze nie teraz? Odpowiedzią nie jest niestety:
…bo mamy tak dobre relacje z Rosją, że nie ma potrzeby nam odcinać gazu
Z tego, co mi wiadomo (aczkolwiek mogę być w błędzie) jesteśmy - a konkretnie jest rura o nazwie „Jamał” - jedną z dwóch dróg łączących Rosję z Europą zachodnią i ta druga - przez Czechy i Słowację - nie wystarcza na samodzielne obsługiwanie kontynentu. I dlatego gaz do Polski ciągle płynie. Jeśli w błędzie nie jestem, to oznacza dla nas bardzo komfortową sytuację. Przynajmniej do momentu zbudowania Nordstream’u (pod Bałtykiem). A to dlatego, że możemy negocjować niemal dowolne ceny, a jeśli Rosja się nie zgodzi to (trochę to może nieeleganckie) wypijać gaz płynący naszą rurą do Niemiec. Niestety sytuacja przestanie być komfortowa już niedługo, gdy gaz do Niemiec będzie płynął pod morzem. Do tego czasu musimy mieć zbudowany gazoport albo kozę postawioną w każdym domu!
Ale żeby było ciekawiej…
Opowiadali dzisiaj w różnych programach informacyjnych, że my - Polska - mamy zamiar pojmać niejakiego Ahmada Zakajewa, który odwiedzi nasz kraj już jutro z okazju Kongresu Czeczeńskiego. Gdy już go zatrzymamy, to głęboko rozważymy rosyjski postulat wydania Zakajewa, jako terrorysty, Putinowi na pożarcie. Pominę różne aspekty prawa międzynarodowego. Prawdę powiedziawszy, w sprawach oczywistych i dotyczących moralności nic mnie prawo nie obchodzi. Narzuca mi się tylko analogia: Wyobraźmy sobie, że Jan Nowak-Jeziorański podczas swoich podróży do Anglii (jako kurier) zostaje w Szwecji (którędy wiodła jego trasa) złapany, a następnie wydany Hitlerowskim Niemcom. Chyba nie chcemy być taką Szwecją? (szczególnie, że tam drogi gaz jest)
Nie wiem, czy sprawa Zakajewa jest oczywista tylko dla mnie i stanowi to oznakę mojego oderwania od rzeczywistości? Bo jeśli nie, to znowu należy zadać sobie pytanie, czy ktoś, kto w ogóle dopuszcza możliwość zatrzymania człowieka walczącego o wolność swojego kraju i wydania go okupantowi jest idiotą, czy działa w interesie tego właśnie okupanta z premedytacją? To wszystko nie byłoby takie nurtujące, gdyby nie fakt, że krajem, o który chodzi jest w każdym wypadku Rosja. Czyżbyśmy faktycznie byli strefą wpływów?