Ułuda sprawiedliwej rekrutacji, czyli jak kuratoria lecą sobie w
Ten tekst został napisany głównie przez Alka Szymanka i z jego inspiracji. Ja dopiero włączyłem się w proces powstawania i dodałem kilka zdań od siebie, a w szczególności tłumaczyłem na język polski (z takiego niezbyt polskiego). Zasadniczo ‘‘all credit’s mine, all fault is his".
Jedną z ważnych kwestii w polskiej edukacji jest sprawiedliwość rekrutacji do poszczególnych szkół. Szczególnie w trójszczeblowym systemie edukacji, gdyż, jak prawdopodobnie drodzy czytelnicy wiecie, nasz system edukacji składa się z podstawówki, gimnazjum i liceum. Kiedyś szkoły organizowały konkursy świadectw, robiły własne egzaminy, bądź stosowały dowolne inne kryteria, na przykład „daru dla szkoły”. W ramach sprawiedliwości postanowiono (co chyba nie wzbudza niczyich wątpliwości) zorganizować globalny system liczenia punktów, których ranking będzie miał wpływ na rekrutację. W ten sposób nie można (teoretycznie - w praktyce zdarzają się różne migracje) zostać zakwalifikowanym do szkoły, do której się nie nadaje. Jest w tym ogólnopolskim systemie pewna autonomia - każde województwo ustala własne zasady naliczania punktów rekrutacyjnych. Mają one zapewnić wszystkim równe szanse dostania się do wymarzonego liceum. Wydawałoby się, że system działa, zasady są jasne, elektronicznie generowany ranking przejrzysty… chyba że wpadnie nam do głowy nierozważny pomysł pójścia do liceum w innym województwie. Moja (AS) znajoma, ubiegająca się o miejsce w XIV LO (we Wrocławiu) znalazła się właśnie w takiej nieprzyjemnej sytuacji, że składa papiery do szkoły na Dolnym Śląsku sama będąc mieszkanką Górnego. Cóż to zmienia? Na przykład to, że dla osób spoza Dolnego Śląska część punktów rekrutacyjnych jest w praktyce nie do zdobycia.
Powołajmy się tutaj na zarządzenie dolnośląskiego kuratora oświaty, a dokładniej na załącznik nr. 3 tego zarządzenia (http://www.kuratorium.wroclaw.pl/okno/2620.doc). Aby zdobyć punkty rankingowe z kategorii „osiągnięcia” należy wziąć udział na przykład w “konkursach przedmiotowych z języka polskiego z elementami sztuki, matematyki, historii z elementami WOS, biologii, geografii, fizyki, chemii, występujących pod wspólną nazwą „zDolny Ślązak Gimnazjalista”. Cóż budzi moje oburzenie? Mianowicie okazuje się, że „zDolny Ślązak Gimnazjalista” na podstawie rozporządzenia kuratora dolnośląskiego jest ważniejszy od analogicznych konkursów przedmiotowych przeprowadzanych przez kuratoria w innych województwach. Inaczej rzecz biorąc osoba świetnie przygotowana i wyedukowana traci 2, 4, albo 5 punktów rekrutacyjnych dlatego, że startowała w konkursach przedmiotowych w innym województwie niż Dolny Śląsk. Tak, pojawiają się na tej liście konkursy organizowane na szczeblu krajowym, ale spójrzmy prawdzie w oczy
- w ilu szkołach słyszano o OIG (Olimpiadzie Informatycznej Gimnazjalistów) albo OMG (Olimpiadzie Matematycznej Gimnazjalistów)?
Tutaj pozwolę sobie (JM) na opis moich osobistych doświadczeń z punktami za „osiągnięcia”. Zaznaczam jednocześnie, że mogą być już mocno zdezaktualizowane - wszak już dość dawno nie byłem gimnazjalistą. Otóż niektóre sukcesy gwarantowały możliwość wyboru klasy w liceum poza systemem. Powszechnie było wiadomo, że należy do nich zdobycie tytułu laureata „zDolnego Ślązaka”, do którego finału dostałem się. Pech chciał, że dostałem się też do finału II (drugiej) OMG, która - jako młody konkurs - jeszcze nie dawała takiego profitu. Finały te odbywały się tego samego dnia: jeden we Wrocławiu, drugi zaś w Warszawie. Próbowano wywrzeć na rządzącego niepodzielnie „zDolnymi Ślązakami” Zbigniewa Lorkiewicza wpływ, by przesunął termin finału matematycznego „Ślązaka”, lecz nie zgodził się - oczywiście nie argumentując swojej decyzji. Zadających pytania masowo „banował” na forum konkursu. Ze względu na możliwe udogodnienia zdecydowałem się na mniej prestiżowy, konkurs wojewódzki, w którym „dałem ciała”. W międzyczasie okazało się jednak, że OMG „wstecz” nadano uprawnienia zwalniania z rekrutacji - i to za sam finał. Ciągle marząc o łatwym dostaniu się do dowolnego liceum bez patrzenia na oceny, zacząłem się więc ubiegać o przyznanie mi tytułu finalisty małej Olimpiady Matematycznej, do której finału się wszak dostałem. Na list mojej mamy nie odpowiedziano, a po znajomości dowiedziałem się, że organizatorzy poczuli się obrażeni prośbą o odpowiedź na piśmie (co jest standardową procedurą). W końcu dostałem się do liceum tak jak Nieistniejący przykazał - miałem bardzo dużo punktów i nie musiałem się martwić - ale wtedy uznałem, że nawet niezbyt lukratywne stanowisko organizującego konkurs nie powinno ulec zasiedzeniu, bo człowiek je obejmujący może poczuć za dużo władzy nad tymi, których dotyczą jego decyzje.
Wracając do meritum, dochodzą kwestie czysto formalne. Na przykład w szkołach w województwie śląskim nie wpisuje się więcej niż dwóch konkursów na świadectwo gimnazjalne, uzasadniając to brakiem miejsca, a wszystkie “nadmiarowe” konkursy przy składaniu papierów do szkoły potwierdzane są kopią dyplomu… przynajmniej w województwie śląskim. W dolnośląskim wymaga się, by konkursy liczone do punktów rekrutacyjnych znalazły się na świadectwie. Ile konkursów się liczy? Do 3 wojewódzkich.
Pozostaje pytanie - czemu rekrutacja wygląda w taki a nie inny sposób? Czy kuratorium dolnośląskie z premedytacją chroni interesy gimnazjalistów z dolnego śląska? (Pytanie postawione przez AS). Czy może ci, którzy tworzyli system nie wykazali się wystarczającą wyobraźnią, by przewidzieć ewentualnych „edukacyjnych imigrantów”? (JM) Nie rozumiem też, czemu nie można stworzyć systemu, który - podobnie jak matury - ocenia uczniów z całego kraju w ten sam sposób? Czemu nie można rekrutacji do liceum oprzeć wyłącznie na punktach z egzaminu gimnazjalnego, stworzonego przecież w celu umożliwienia porównania absolwentów szkół drugiego stopnia z całej Polski?