Uczciwe złodziejstwo

Nie napiszę dzisiaj o “Aferze Hazardowej”. O czym tu pisać? W zasadzie mogę tylko się cieszyć, że nie jestem zupełnie oderwanym od rzeczywistości wariatem wierzącym w teorie spiskowe, a prawo faktycznie powstaje tak, jak myślałem, że powstaje.

Przejdźmy więc lepiej do tego, co napiszę. Mam zamiar Wam opowiedzieć o rozmowie, jaką odbyłem dzisiaj z moim kolegą. Miało to miejsce w autobusie (mój rower jest chwilowo chory, więc musiałem wracać ze szkoły komunikacją zbiorową). Kolega zaczął opowiadać mi z miną znawcy, kiedy należy skasować bilet, a kiedy nie warto, bo “kanarów i tak nie będzie”. Z jednej strony wydawało mi się niesamowite, że akcje kontrolerów są na tyle regularne, a doświadczenie kolegi tak duże, że pozwoliło mu to nie zapłacić jeszcze żadnej kary. W końcu on podróżuje za darmo, a ja - naiwniak - płacę dwa i pół Złotego.

Zapytałem go jednak, przerywając wywód o tym, w których godzinach opłacają się MPK kontrole biletów, czy nie rozważał nigdy aspektu moralnego niekasowania biletów. Odpowiedź “co masz na myśli?” przekonała mnie, że nie - nie rozważał. Zacząłem więc robić z siebie głupka opowiadając, że wydaje mi się, iż nasze jeżdżenie autobusem jest produktem - a konkretniej - usługą. Za świadczenie usług zwykliśmy płacić - na przykład, gdy fryzjer obcina nam włosy, to nie robi tego za darmo. W takim świetle nieskasowanie biletu to zwykła kradzież. Nie był to dla niego żaden argument. “W końcu” - powiedział - “autobus pojedzie i beze mnie, więc fakt, że w nim jestem nie stanowi dla Komunikacji żadnej straty”.

Zastanawiałem się później, jaka analogia mogłaby przybliżyć mojemu koledze moje wątpliwości. Najpierw pomyślałem o ogromnym sklepie. Może nawet większym niż supermarket. Przychodzimy doń i kradniemy jogurt. Sklep nie ponosi w zasadzie żadnej straty. W końcu jeden jogurt nie jest wiele wart - sklep zrekompensuje to sobie łatwo ceną innych. Nie ulega jednak chyba naszej wątpliwości, że kradzież jogurtu jest czynem nagannym. Niestety porównanie to niekoniecznie musi przemawiać do wyobraźni “umoralnianego”.

Później przypomniałem sobie jednak, jak byłem z tatą w Media-Markcie. Kupowaliśmy tam takie małe pudełeczko marki Ferguson, które podłącza się do anteny satelitarnej z jednej strony, z drugiej zaś do telewizora, i pozwala ono oglądać nadawaną cyfrowo telewizję satelitarną. Nie płaci się za to żadnego dodatkowego abonamentu, ale ma się prawo jedynie do niekodowanych kanałów, które są nadawane za darmo - jak BBC World, CNN, Sky News, Polonia, TVP Historia i Kultura, czy Eurosport w języku niemieckim. Nie jest jednak tajemnicą, że można owo pudełeczko podłączyć do komputera i zaprogramować tak, by dekodowało programy z pakietu Cyfry+, a następnie oglądać płatne programy nie płacąc abonamentu. Tak więc, gdy byliśmy w tym Media-Markcie, pani, która zajmuje się polecaniem klientom jednych rzeczy, a odradzaniem innych instruowała kogoś, jak operację zaprogramowania tego Fergusona wykonać. Żadne z dwojga rozmówców nie czuło zażenowania faktem, iż właśnie rozmawiają o tym, jak ukraść.

W gruncie rzeczy, wystarczy spojrzeć, jaki procent ludzi płaci abonament. Przecież z usługi, jaką świadczy nam Telewizja Publiczna, jakiej jakości by ona nie była, korzystają wszyscy. Rozumiem jeszcze, jeśli nie płacą tego abonamentu ludzie biedni, w końcu telewizja nie jest towarem na tyle ekskluzywnym, by łatwo było z niej zrezygnować. Tak samo nie można mieć szczególnej pretensji do starszych pań, którym zdarzy się nie skasować biletu. Kontrolerzy też nie mają. Ale mój kolega, który jeździ na wakacje do Kenii, chyba może sobie na ten drobny wydatek pozwolić. A jak nie - to na rower!

comments powered by Disqus