Czy to na pewno oksymoron?
Na kółku Przemka prowadzący poprosił byśmy uwierzyli w coś na słowo. Odpowiedziałem mu, że skoro większość uczestników to katolicy to nie będą chyba mieli problemu z bezkrytyczną wiarą, gdyż taka jest główna zasada ich wyznania. Większości to nie poruszyło, jedna osoba oburzyła się nieco, zaś jeden kolega - ateista - przypomniał mi, że nie ma czegoś takiego jak wiara krytyczna. Uwierzyłem w to, powiedzmy sobie szczerze, bezkrytycznie, ale gdy wracałem do domu pozwoliłem sobie na odrobinę refleksji na ten temat. Nie potrzebowałem dużo czasu by wyrobić sobie odmienne zdanie.
Na czym polega różnica między wszelką religijną wiarę w boga lub bogów, a wiarą w twierdzenie matematyczne podane na zajęciach przez Przemka. Można by uważać, że różnicy nie ma, gdyż “każda wiara jest taka sama”. Byłoby to zupełnie zgodne z tym co powiedział o wierze Alek. Ja jednak widzę różnicę - i to, moim zdaniem, bardzo poważną. Wyznawcy kultów religijnych nie podają warunku falsyfikacji swoich twierdzeń o istnieniu wszechmocnego. Ja zaś potrafię dokładnie podać co musi się stać bym przestał ufać twierdzeniu Przemka. Muszę zobaczyć choć jeden przypadek nieprawdziwości tezy lub dowód twierdzenia sprzecznego z tym. Czy to dużo? Chyba widać moją dobrą wolę i brak zacietrzewienia matematycznego?
Wiara religijna jest zakorzeniona dużo głębiej niż wszelka racjonalność. Z kimś bardzo religijnym nie da się polemizować, gdyż nawet najbardziej przemyślany i oczywisty argument okazujący jak niskie jest prawdopodobieństwo wszechmogącego i wszechwiedzącego bytu (swoją drogą te dwie cechy są nawzajem wykluczające się) który jest dla nas niewidoczny, ale jego cechy są zgodne z naszymi podejrzeniami wywodzącymi się z twierdzeń jakiegoś faceta twierdzącego, iż jest wszechmocnego synem. Oni są o tym przekonani, bo nie było im to przekazywane tak jak twierdzenia matematyczne, wiedza biologiczna lub nawet chemiczna. Są to dogmaty wpajane w procesie indoktrynacji już od najmłodszych lat przez rodziców, panie przedszkolanki i nauczycielki, pana w telewizji, a nawet bardzo sympatycznego pana w sukience. Zakorzenione głęboko w mózgu nie dają się łatwo siebie pozbyć, a nawet zmuszają czasem do absurdalnych działań jak walka w imię wiary, boga i papieża czy zrywania wszelkich znajomości i zamieszkiwanie z innymi ludźmi poddanymi w dzieciństwie podobnej indoktrynacji w izolowanym budynku zwanym klasztorem.
Nie we wszystkich naukach ścisłych warunki uznania twierdzenia za prawdziwe są takie same jak w matematyce. W biologii uczony stawiający twierdzenie musi potwierdzić je doświadczalnie i podać jego falsyfikator
- powiedzieć co musi się stać by uznał je za fałszywe. Ten system zapewnia dość spójny i wiarygodny obraz życia fundowany nam przez rzesze naukowców zajmujących się organizmami itp. Czy nie jest on podobny do zaufania jakim darzę słowa naszego nauczyciela matematyki?
Widzimy więc, że Alek nie miał racji - wiara krytyczna istnieje i ma się dobrze. Na wierze krytycznej opierają się nauki biologiczne, a chyba wierzymy w ich istnienie - prawda?