O naiwności i wodotryskach
(zdjęcie z portalu mmwroclaw.pl)
Przykładów było mnóstwo. Prawdopodobnie spotykałem się z nimi wielokrotnie wcześniej. Myślę, że dość często sam bywałem ofiarą podobnych mistyfikacji. Zacząłem o tym myśleć w ten sposób chyba jednak dopiero, gdy usłyszałem o nowej wrocławskiej fontannie. Fontanna wygląda bardzo widowiskowo. Widowiskowa jest niestety również cena, jaką tzw. podatnik na naszą nową atrakcję wydał. Było to około 10 milionów złotych. Zdziwiło mnie więc, iż moi (jak już wielokrotnie wspominałem - zazwyczaj racjonalnie myślący) koledzy również ulegli urokowi wodotrysków. Potrafili nawet - pozornie sensownie - uzasadnić słuszność podobnych inwestycji. Uważają oni, że takie bajery przyciągają do naszego pięknego miasta gości, którzy przy okazji zostawią tu trochę pieniędzy. Podobnie jak pieniądze miało przyciągnąć, pojawiające się jako argument w dyskusji Expo. O ile wiem Expo w Hannoverze niezbyt się opłaciło. Moje myślenie o tym jest zgoła inne. Rozmawiałem ostatnio z krewnymi z Poznania, którzy mieli nieszczęście przejeżdżać przez Wrocław i stać we właściwych dla naszego centrum korkach. Mam wrażenie, że ich, wytworzona tym doświadczeniem, opinia o Wrocławiu, nie jest odosobniona. W związku z tym należy najpierw zrobić wszystko, by życie we Wrocławiu było dogodne, a dopiero później zastanawiać się nad efekciarskimi fontannami. To pomoże zarówno nam - mieszkańcom, jak i (długofalowo) promocji miasta.
Pozwoliłem swoim myślom pokierować się trochę dalej. Pomyślmy więc, na
co Wrocław mógłby wydać dziesięć milionów:\
- Za 10 milionów można wyremontować od 3 do 5 kilometrów drogi (według relacji ZDIUM z tzw. Programu Remontów z Puli 14,5 mln). Nie ma się co śmiać. W mieście takie 3-5 km. to całkiem dużo. Szczególnie jak się jedzie po kostce brukowej.\
- Bardzo porządne (razem z rurami wodociągowymi, chodnikami, zielenią, torowiskiem tramwajowym, światłami i innymi takimi drobiazgami) wyremontować ponad kilometr drogi (Sienkiewicza kosztowało 17mln).\
- Podwyższyć, umocnić i uszczelnić 6 kilometrów wału, a na nim wyłożyć kostką ścieżkę rowerową (przykład: Zacisze-Zalesie oraz Bartoszowice - niemal codziennie tam jeżdżę rowerem).\
(zdjęcie ze strony Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń
Wodnych)
Na podstawie pełnego paniki reportażu o nieprzygotowaniu miasta do zbliżającej się powodzi wyemitowanego w lokalnych “Faktach” podejrzewam, że pozostało jeszcze troche wałów przeciwpowodziowych do wyremontowania.
4. Co ciekawe, wystarczy zaledwie 15,7 tys. pln. na zabezpieczenie przeciwpowodziowe miasteczka o nazwie Wleń.
Źródła: http://www.dzmiuw.wroc.pl/inwestycje/inwestycje/, http://www.zdik.wroc.pl/
Oczywiście, może się wydawać, że pieniędzy starczy na wszystko. Albo, że
takie 10 milionów nic nie zmieni, (takich argumentów używali koledzy),
ale chyba ten
artykuł
stawia argument na przegranej pozycji.
Żeby być popularnym i dobrze zapamiętanym prezydentem miasta (lub
partią rządzącą krajem - gdyż dostrzegam tu pewną analogię) nie
wystarczy konsekwentnie polepszać jakości życia łatając dziury w
drogach. Nikt nie zauważy starań rządzącego (a wedle analogii, nie
wystarczy np. konsekwentnie i skutecznie zwalczać korupcję). Naiwny lud
musi mieć pożywkę. Może nią być ciągła pozytywna obecność w mediach
(dalej idąc śladem mojej analogii). Jeśli nie ma mediów, to trzeba po
sobie zostawić jakiś monumentalny znak. Wedle naszej wrocławskiej
tradycji jest to fontanna. Poprzedni wrocławski prezydent - Bogdan
Zdrojewski - zbudował jedną na rynku. Kosztowała 2 miliony i niektórym
naiwniakom (na przykład mi) wydawało się, że to dużo. Dziś już widzimy,
że Zdrój (bo tak popularnie jest na cześć fundatora nazywana zaszybiona
fontanna na rynku) to mały pikuś w porównaniu z nową. Ciekawe, jak tę
na pergoli nazwiemy?