To nasza działka!
A co tam! Też poszczekam trochę na “Dziennik” za lincz na Katarynie. A w gruncie rzeczy za “List otwarty do obrońców Kataryny” sklecony przez Roberta Krasowskiego (list można znaleźć tutaj: http://www.dziennik.pl/opinie/article385781/List_otwarty_do_obroncow_Kataryny.html). Wydaje mi się, że tekst ten staje się kluczowy dla całego sporu i wyjaśnia pobudki redaktorów “Dziennika”. Szczególnie podoba mi się fragment *Jednak choć raz spójrzcie na siebie chłodnym okiem.*Niczego wielkiego jeszcze nigdy nie zrobiliście, niczego ważnego nie odkryliście, żadnej afery nie ujawniliście.
Jest to tak charakterystyczny cytat, że nawet przedrukowano go w “Rzepie”. W słowach tych Robert Krasowski przekonuje nas - internautów, że dziennikarstwo jest pracą zarezerwowaną dla ludzi specjalnie do tego powołanych. Czuje się zagrożony przez publicystów via internet. Na wszelki wypadek mówi im więc: my tu jesteśmy od tropienia afer i patrzenia politykom na ręce, a wy - prości ludzie - macie czytać słowa wychodzące spod naszych piór i podziwiać naszą erudycję.
W związku z tym chciałbym wydać oświadczenie: Nawet najlepszy blog nie zastąpi mi gazety. Z bardzo prostej przyczyny - czytam gazety głównie podczas sobotniego śniadania, a polanie komputera mlekiem, które wraz z płatkami wtedy zjadam, może mu po prostu strasznie zaszkodzić. Nie oznacza to jednak zypełnego bezpieczeństwa dla redaktora Krasowskiego i jego pracowników. Zaszczyt polania mlekiem może bowiem nie przypaść w udziale “Dziennikowi”, jeśli będzie on publikował takie głupoty. Plamy z płatków przecież równie dobrze wyglądają na felietonach Wildsteina! Choć ciężko byłoby się pożegnać z wywiadami Mazurka. I z nudnymi, przeintelektualizowanymi wywodami największych europejskich mędrców drukowanymi w dodatku “Europa” (przez który chyba jeszcze nigdy nie udało mi się przebrnąć od początku do końca). W każdym bądź razie dziennikarze muszą sobie zdać sprawę, iż prawdziwą konkurencją dla prasy nie są blogi. Podobnie jak w latach trzydziestych nie wyparło gazet radio, a w sześćdziesiątych telewizja. Prawdziwym zagrożeniem dla gazet są inne gazety - więc warto się postarać i pisać mądrze.
Inna rzecz, której naczelny “Dziennika” zdaje się nie rozumieć, to wyraźna różnica między komentarzami pod artykułami na dziennik.pl, czy (tym bardziej) gazeta.pl, a często naprawdę dobrymi, blogami. Dziennikarz pisze: Ale widzę, co się dzieje pod innymi artykułami - i DZIENNIKA, i Wyborczej, czy Onetu. Mający coś do powiedzenia forumowicze są w mniejszości, dominują natomiast frustraci. Małe ludziki z Gogola czy Dostojewskiego, którzy wylewają żółć na cały świat. Jednak wiele blogów wnosi dużo treści do dyskusji politycznej (jak blog Kataryny) lub spraw bardziej ogólnych (chociażby blog Jerzego Marcinkowskiego). Coś, co już dawno zrozumiała “Rzeczpospolita”, a za pośrednictwem artykułu Igora Janke pewnie też część maturzystóów. Ale skoro Roberta Krasowskiego tak irytują komentarze pod artykułami (zazwyczaj faktycznie o niezwykle niskiej jakości merytorycznej) to może należy zlikwidować dziennik.pl?