Historia Oburzająca
Stało się to podczas wzruszającego, głębokiego i zmuszającego refleksji przedstawienia, które klasa Ib przygotowała z okazji 11. listopada. Przyznam się bez bicia, że nie zrozumiałem przesłania (i pewnie nie byłem w tym osamotniony) ale na saczęście dyrektor był tak miły i wyjaśnił nam później o co chodziło. Ale po kolei…
Przedstawienie było zbudowane niemal jak dramaty Sofoklesa. Stasimony i Epeisodia. Zamiast tych pierwszych, na scenie pojawiał się aktor i czytał fragment Historii Polski opisujący wydarzenia z 1918r. Po tym scena zastygała gdy z głośników wydobywały się straszne głosy czołowych przedstawicieli polskiej sceny politycznej… no właśnie! Składanka było to dość dziwna bo usłyszeliśmy Kaczyńskiego (aż dwukrotnie!). Był Maciej Giertych (zaprzeczał Ewolucji). Pojawił się Andrzej Lepper (pytał, czy można zgwałcić prostytutkę). A nawet Leszkowi Millerowi się dostało (za “Pan jest zerem, panie Ziobro!”). Co dziwne nie usłyszeliśmy Stefana Niesiołowskiego w tyradzie o podobieństwach między Kaczyńskim a Gomułką (ciekawe w czyim stylu była ta przemowa?). Nie było Bronisława Komorowskiego skarżącego się, że “Rydzyk na niego szczeka zamiast na żydów”. Nie usłyszeliśmy nawet pijanego Kwacha gadającego z psem Dorna. Po usłyszeniu tych głosów aktor rzucał z wściekłością książką i emigrował do Irlandii
Muszę mimo wszystko przyznać, że wybaczyłbym kolegom z klasy B ten rażący brak obiektywizmu. Jest to młodzież z XIVLO. Chcą czuć się inteligentni i likwidować wszelkie związane z tym dysonanse, więc muszą być przeciwnikami PiS-u, bo (jak mi powiedział jeden kolega) “Trzeba być debilem, żeby być za PiS-em”.
Uważam jednak, że to co zrobił potem dyrektor było niewybaczalne i w każdym zachodnim państwie pożegnałby się za taki incydent z pracą. A było tak… Po zakończeniu przedstawienia poproszono (jak przy każdej takiej okazji) dyrektora o zabranie głosu. Dyrektor wszedł na scenę (czemu towarzyszył pisk wielu uruchamianych stoperów). Nie mówił długo. Przeciwnie - była to chyba najkrótsza ze wszystkich jego przemów, ale najbardziej treściwa. Dyrektor zdążył powiedzieć że stara władza była zła i on się cieszy, że nie będzie się już za nią musiał wstydzić, że nowa władza jest cacy i bardzo się cieszy, że mamy tę, a nie tamtą co była przez dwa lata, poprosił aby nie emigrować, tylko zostać w kraju (skoro już się nie będziemy musieli wstydzić za rządzących) i jak już koniecznie chcemy pracować za granicą to tylko w USA, nie w Irlandii.
Jestem ciekaw tylko kilku rzeczy:
- czy dyrektor wierzy, że ludzie wyjeżdżają z powodów politycznych, a nie finansowych?
- Czemu, skoro dyrektor tak nie lubił Kaczyńskich zawsze - dowiadujemy się o tym dopiero teraz (jak już musi nam o tym powiedzieć, to może jeszcze bardziej odważnie byłoby poinformować nas o tym przed wyborami)?
- Czy urząd dyrektora szkoły nie jest z założenia apolityczny i czy powinno się go wykorzystywać do agitacji na rzecz (lub przeciwko) jakiejkolwiek partii politycznej?